piątek, 19 maja 2017

Nie jestem rasowym fotografem

Tytułowe wyznanie wcale nie przychodzi mi z trudem. Nie jestem rasowy i już. Dziś doświadczyłem tego dwukrotnie. Pierwszy raz kiedy Bryant Park wypełnił się tłumem ćwiczących jogę i zamiast wziąć aparat i zrobić fotografię, która otrzyma nagrodę w kolejnym konkursie w kategorii życie codzienne, rzuciłem się na matę i z setkami Nowojorczyków robiłem szpagaty oddychając głęboko jak tylko się dało. Wieczorem z kolei ponownie trafiliśmy na Brooklyńskie Party BNB… Tam czekał nas olśniewający widok na Manhattan, porywająca muzyka i trawa… na której moje stopy na powrót odzyskały wigor. Nie pamiętam kiedy byłem ostatnio tak szczęśliwy tańcząc boso w towarzystwie Michaela Jacksona. No i ten widok !

"Przeżyć" zawsze stawiałem wyżej niż bycie świadkiem jedynie :)


Brak komentarzy: