Siedzę nad gazetą w towarzystwie ogromnej, porannej late, w Starbucksie, w brooklińskiej dzielnicy Bushwick. Kiedy wyglądam przez okno, widzę niezliczone tu grafitti. Mieszkańcy Bushwick, w większości Meksykanie, spieszą się do swych samochodowych warsztatów, a ja z żalem czytam o odejściu jednego z agentów 007. Choć bliżsi mi byli Connery i Craig, z ich nieco seksistowskim zabarwieniem, to jednak ogarnia mnie smutek. Kiedy wrócę z pewnością sięgnę na półkę by raz jeszcze obejrzeć „Szpiega, który mnie kochał” z moją ulubioną "bondowską piosenką” ever!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz