wtorek, 29 marca 2016

Symfoniczna orkiestra …

Dobiegająca cicho z ulicy rowerowa orkiestra symfoniczna złożona z klekoczących błotników i poluzowanych łańcuchów przypomniała mi, że jestem w Amsterdamie. Jest siódma rano, jesienny deszcz delikatnie stuka w parapet, przynosząc nadzieję na pełne refleksów uliczne fotografie. Sięgam po torbę, zastanawiając się nad doborem obiektywu. W myśl zasady im mniej tym lepiej, wybieram na dziś 23-kę f1,4. Jeden aparat, jeden obiektyw, jeden film, dźwięczy mi w głowie maksyma mojego nauczyciela z Magnum, Davida Allana Harvey. Dziś poniedziałek, kolejny dzień naszych fotograficznych warsztatów Open Your Eyes w Amsterdamie, dzień w którym zaplanowaliśmy fotografowanie miasta z poziomu naszych holenderskich rowerów.
Pakuję w kieszeń mojej wysłużonej, przeciwdeszczowej kurtki dwie dodatkowe baterie i przypinam do paska niewielką lampę błyskową. Aparat przerzucam przez ramię, tym razem torba nie będzie potrzebna. 
Planujemy na rowerach objechać całe miasto i zrealizować fotograficzną opowieść o rowerowym życiu Amsterdamu. Założenie jest proste, fotografujemy tylko podczas jazdy, mając nadzieję na pełne ekspresji, nieco rozchwiane stylistycznie rowerowe fotografie. Obiektyw stałoogniskowy, paski sailor-strap, w które wyposażone są nasze aparaty oraz ogromny zapał, którego z pewnością nam nie zabraknie, pomogą nam w realizacji planowanej, deszczowej opowieści.
Jeździmy po mieści już od kilku godzin, sześcioro rowerowych fotografów, każdy z nas, dzięki uprzejmości Fujifilm Poland wyposażony w inny obiektyw. Ta optyczna różnorodność daje nadzieję na kadry odmienne w perspektywę. Większy wybór z pewnością ułatwi nam późniejsze edytowanie naszego „story”. 
Zbliżamy się do głównego amsterdamskiego placu Dam.  Jedziemy kolumną, deszcz jakby na moment się ożywił. Zatrzymujemy się na skrzyżowaniu, w środku ogromnej kałuży. Stoimy tak długą chwilę, otoczeni setką innych, przemierzających miasto, holenderskich cyklistów. Trzymając jedną ręką kierownicę, drugą sięgam po aparat. Ustawiam przysłonę na 1,4, czas na 1/60 … hmm? Szybko zwiększam iso na 800 by skrócić czas otwarcia migawki i uniknąć poruszenia, 1/250 … o tak! Zapala się pomarańczowe światło, chwilę potem zielone, a otaczający mnie peleton, rusza niemalże w tej samej chwili. Klikam raz, potem drugi i trzeci. Spod kół otaczających mnie rowerów tryska w górę woda niczym z islandzkiego gejzeru. Zadowolony doskonałym kadrem uśmiecham się do siebie. Z tyłu dobiegają do mnie dzwonki zniecierpliwionych. Na moment zatamowałem ruch. Ruszam więc szybko, próbując dogonić pozostałych. 
Wieczór. 
Na stole dzwonią gorące kubki z herbatą i grzane wino pachnące pomarańczami i cynamonem. Z głośników sączy się trąbka Milesa Davisa wymieszana z cichym szumem warsztatowego projektora. Na ekranie Amsterdam lśni w deszczu niczym diamenty z lokalnych szlifierni. Warto było zmoknąć. Nasze rowerowe fotografie pomimo poniesionych trudów, przynoszą nam ogromną satysfakcję.

Zapraszam na fotograficzne warsztaty Street Photo do Amsterdamu.
Niezapomniana fotograficzna przygoda od 03 do 08 października 2016. 
OPEN YOUR EYES



niedziela, 27 marca 2016

Warto ...

Warto oderwać się od stołu, od białych kiełbas i wielkich bab, wziąć aparat i ruszyć przed siebie …

pozdrawiam z Gdyni

czwartek, 24 marca 2016

Pakuję szybko torbę ...

6.30 … motywem Nino Roty z Ojca Chrzestnego mój iphone wyrywa mnie ze snu. W głowie szumi mi jeszcze mocne sycylijskie wino, które towarzyszyło mi podczas wczorajszego edycyjnego wieczoru. Tą niewielką niedogodność wynagradza jednak satysfakcja z tych kilku fotografii, które udało mi się zrobić od soboty. Moje fotograficzne „story” zaczyna nabierać kształtów. Rozmarzyłem się na chwilę, lecz ciszę zagłusza szum rozbijających się fal o przybrzeżne skały, tuż poniżej mojego okna. Chwilami mam wrażenie, że woda wdziera się do środka, otwieram szeroko okiennice by zaczerpnąć morskiego powietrza. Do pokoju wpadają pierwsze promienie słońca. Niedaleko, na horyzoncie, poranne światło kładzie długie cienie na rybackich kutrach łowiących morskie przysmaki.

Pakuję szybko torbę, biorę aparat, swojego „iksa” i 35-tkę. Ze stołu, na którym leżą udostępnione przez Fuji fotograficzne skarby, zabieram jeszcze szeroką 16-tkę o świetle 1,4. Dziś zaplanowałem fotografować wąskie, zacienione uliczki Cefalu i pewien jestem, że 16 mm z jej oszałamiającą jasnością f1,4 sprawdzi się tam doskonale.

Wychodzę, nie jestem ostatni, choć niektórzy są „w mieście” już od samego wschodu. Mijam warzywniak, gdzie uśmiechnięta Francesca układa pachnące mandarynki i tuż za rogiem, wchodzę do małej, sycylijskiej kawiarni. Nim jeszcze wykrztusiłem słowo, słyszę głośne buongiorno ! Buongiorno, odpowiadam z uśmiechem i zamawiam ulubione espresso z odrobiną mleka. Caffe espresso macchiato, per favore, próbuję nieśmiało po włosku :) 
W odpowiedzi słyszę prego i niemal natychmiast barman stawia przede mną filiżankę mocnej espresso. Zapach kawy miesza się z poranną bryzą i aromatem cygar. Ach ta Sycylia, myślę w duchu rozradowany ! 

Sięgam po filiżankę, biorę pierwszy łyk i kątem oka zauważam, że przez okno, tuż przy barze, wpada nieśmiało poranne słońce, odbite od szyb stojącego niedaleko, kremowego fiata 500. Bez chwili wahania ustawiam iso na 800, a przysłonę na 2,0, wszak niewielka głębia ostrości to podstawa. Podnoszę aparat do oka, wyostrzam ręcznie i w tym momencie, jak na żądanie, do kawiarni wchodzi czarująca Włoszka z długimi, gęstymi włosami spiętymi czerwoną kokardą. Jakby tego było mało, z gracją pochyla się na barem, jej włosy falują i słyszę tylko jej ciche „ciao Mauricio”. Na moment słońce rozświetla jej karminową twarz. Klikam, raz, potem drugi i trzeci. Migawka pracuje bezgłośnie, a moja „bella” po chwili obraca się i siada przy pustym stoliku. Jej włosy połyskują jeszcze, a ja zadowolony robię jeszcze ostatni łyk kawy, po czym żegnam się „buona giornata”, konstatując po cichu jakże udany początek dnia …

Jestem w Cefalu, na Sycylii, dziś jest wtorek, trzeci dzień naszych fotograficznych warsztatów Street Photo - Open Your Eyes.

Zapraszam na warsztaty fotograficzne Street Photo, zapraszam ponownie na Sycylię.
7 dni fotograficznej przygody, 16-23 października 2016, Cefalu, Palermo ...
www.pawelkosicki.com


wtorek, 22 marca 2016

Cefalu ...

Był czwartek, 22 października 2015. Nad sycylijskie Cefalu, które fotografowaliśmy podczas warsztatów Open Your Eyes nadciągnęły gęste, deszczowe chmury. Dla fotografa to wiadomość dobra, deszcz jest bowiem jego przyjacielem. Jest niewątpliwie fotogeniczny i mimo, że w butach mokro, a wokół wietrznie, daje okazję na obrazy wyjątkowe.

Przypominam, że jesienią 2016 warsztaty fotograficzne Open Your Eyes ponownie wybierają się na Sycylię.
Open Your Eyes tu kliknij


Serdecznie zapraszam










niedziela, 20 marca 2016

Sailor-Strap.com

W świecie globalnym wypełnionym wszelkiej maści sieciówkami, który odziera nas z indywidualizmu, personalizacja nabiera szczególnego znaczenia. Chcąc wyróżnić się, w tym z pozoru kolorowym tłumie, często pragniemy nadać naszym ulubionym przedmiotom indywidualnych cech. 
Fotografowie odgrywają tu rolę szczególną. To fetyszyście nie znający żadnych granic. Wśród nich artyści, sprzętowi maniacy, indywidualiści, dziwacy, słowem Ci dla których narzędzie, którym się posługują, ich intymny, osobisty instrument musi się wyróżnić, musi być inny niż wszystkie !

Zastanawiacie się pewnie dlaczego o tym piszę…?

Otóż, od kilkunastu dni, aparaty moich przyjaciół, a także mój ukochany Fuji X-T1 przyozdabiają wyjątkowej urody, ręcznie wytwarzane paski - marynarskie sznury polskiej firmy Sailor-Strap. Nie pierwszy to raz, kiedy produkty dedykowane innym, znajdują zastosowanie zupełnie gdzie indziej. Tak było między innymi z torbami firmy Billingham, która początkowo adresowała swoje produkty wędkarzom. Szybko okazało się jednak, że upodobali je sobie nowojorscy fotografowie, doceniając ich wyjątkową jakość i przy okazji zapewniając anonimowość.
Podobnie jest w przypadku sznurków Sailor-Strap. Mocne i wytrzymałe, marynarskie liny, idealnie nadają się do noszenia aparatów. Prócz doskonałej jakości, odporności na wodę i pot, elegancji, nade wszystko wyróżniają nasze ukochane aparaty z tłumu, co dla nas fotografów - fetyszystów nie jest bez znaczenia.
Zapomnijcie więc o waszych nudnych, szaro-burych firmowych fotograficznych paskach. Zajrzyjcie proszę do sklepu Sailor-Strap.com, gdzie możecie wybrać pośród różnych kolorów, długości oraz grubości swój jedyny, niepowtarzalny pasek … 

Gorąco polecam



wtorek, 15 marca 2016

Pokonaj Raka ...

W ostatni weekend zaproszony zostałem przez Fundację "Pokonaj Raka" do wzięcia udziału w zimowej wspinaczce na górujący ponad Beskidami "Diablak", bardziej znany jako "Babia Góra" (1725m). Wyzwanie niełatwe, bo w końcu to zima, no i góra słynie z pogodowych anomalii, którymi potrafi zaskoczyć niejednego śmiałka.
Nie to jednak jest najważniejsze.
W tym wspaniałym przedsięwzięciu Fundacji "Pokonaj Raka", której przewodniczy Kasia Gulczyńska wzięli udział wyjątkowi ludzie, od których nauczyłem się więcej niż na niejednym wykładzie czy kazaniu jakimś.
Uczestnikami wyprawy byli ludzie doświadczeni chorobą, która niesie ze sobą cierpienie, zwątpienie, ból, czasem złość, zawsze strach. Myliłby się jednak ten, kto spodziewałby się smutnych twarzy pogrążonych w zadumie. Ich cudowna postawa, pogoda ducha, siła i mądrość dowodzi tylko, że stygmatyzowanie raka to nieporozumienie. Wspinając się z nimi, krok w krok, rak w rak, we mgle i śnieżnej zadymce wysłuchałem historii, które niejednego z nas, "zdrowego", zawstydziłyby. Oni dobrze wiedzą co ważne, umieją ocenić i docenić. Z tej perspektywy moje troski o małe rzeczy, moje spory o głupstwa tylko mnie zawstydzają ...
Byli z nami również dwaj himalaiści; Adam Bielecki i Jacek Czech. I w tym przypadku spotkanie z nimi było wyjątkowe. Ich rozwaga, szacunek wobec natury i mądrość budziły prawdziwy szacunek. Wbrew kreowanym przez media stereotypom, Adam i Jacek okazali się ludźmi rozważnymi, otwartymi i mimo wszystkich swych imponujących osiągnięć nad wyraz skromnymi.

Kasiu, bardzo Ci dziękuję za zaproszenie :)

ps. na fotografii powyżej... Dzień pierwszy, w drodze do schroniska "Markowe Szczawiny". 

ps2. poniżej ... Dzień drugi, pomimo fatalnej pogody udało nam się osiągnąć "Przełęcz Brona" (1408m).


czwartek, 10 marca 2016

A kiedy przyjdzie pozostać w cieniu ...


A kiedy przyjdzie pozostać w cieniu,
A pustka sięga już samego dna,
Potrzeba dojrzeć choćby promyk słońca,
Bardzo

niedziela, 6 marca 2016

Manifa ...


Podążając tropem słów piosenki Kazika Staszewskiego, 
Warszawska "Manifa" odzwierciedla w jaskrawy sposób,
jak bardzo Polska jest dziś podzielona, murem podzielona ...

piątek, 4 marca 2016

Falling Slowly …

Glen Hansard na wczorajszym koncercie w Palladium emanował energią porównywalną jedynie z bombą wodorową. Wbrew temu co mówią „na mieście” było głośno i bardzo dynamicznie. Nieliczne ballady z oskarowym „Falling Slowly” pozwalały jedynie na chwilę złapać oddech w tym szalonym, muzycznym spektaklu.