czwartek, 27 lipca 2017

Edycja

Edytowanie fotografii to żmudna praca. Nie ma już wokół inspirującego kurzu prerii, wszechobecnych grzechotników i uciążliwego upału. Po pierwszej, dość łatwiej selekcji, drugiej, znacznie trudniejszej, wybrałem 350 fotografii do mojej teksańskiej opowieści. Pozostało jeszcze, zapanowanie nad barwą, co zajęło mi wiele godzin. Nie idzie tu bynajmniej o manipulację rzeczywistością, ile o stylistyczną harmonię. Wiem, byłoby dużo łatwiej pozbawić fotografie koloru, ale opieram się temu jak mogę. To nienaturalne, to droga na skróty, pójście na łatwiznę. Tak uważam. Wszak świat jest pełen barw, a wszechobecna czerń i biel wzięła się jedynie z technologicznych braków na początku, kropka.
Została jeszcze ostatnia selekcja, która uszczupli moją opowieść do około 100 fotografii... To jednak już czysta przyjemność, która czeka na mnie w drodze :)

piątek, 21 lipca 2017

Kiedy przyszli...

Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.


Martin Niemöller, 1892-1984
(niemiecki pastor luterański; wiersz napisany w obozie w Dachau w 1942 r.)
 


środa, 5 lipca 2017

Poznań, Texas

Nadszedł czas, kiedy w spokoju mogę zanurzyć głowę w teksańskiej podróży. Dzień za dniem, zdjęcie za zdjęciem, oglądam, przypominając sobie amerykańską przygodę. To już pewne, w przyszłym roku powrócę do Stanów, by ponownie wyruszyć przed siebie. Jeszcze nie wiem jak, wiem już za to kiedy i gdzie :)
Za nim ponownie wyjadę, chciałbym najpierw podzielić się z Wami teksańskimi opowieściami i fotografiami, które w tym roku przywiozłem „w plecaku”. Jeszcze nieoficjalnie, zapraszam na dwa spotkania. Pierwsze już w sierpniu, w Poznaniu, drugie we wrześniu, w Warszawie… szczegóły niebawem. See you…