Berlin,
spoglądam z okien apartamentu na 6 piętrze przy Wilhelmstraße. Poranny wiatr
kołysze flagi pobliskich ambasad. W dole bezszelestnie suną rzeką Berlińczycy
na swych kolorowych rowerach. Cisza. Sięgam po kawę i zaglądam do sieci sprawdzić co w kraju. A tam nasz minister „wewnętrzny” na pierwszej
linii frontu walczy o nasze przetrwanie i narodową dumę.
„Musimy
zewrzeć szyki i uszczelnić granice”, donośnym głosem wzywa do obrony
Rzeczypospolitej. „Należy bronić Najjaśniejszej przed wszelkiej maści lewakami i
liberałami" mówi dalej… „Wiadomo przecież, co dzieje się tam, za naszą zachodnią
granicą". W ułamku sekundy pot oblewa moje czoło. Szybko zamykam komputer i
wracam do okna. Rozglądam się nerwowo. Cisza. Poranny wiatr kołysze flagi
pobliskich ambasad. W dole bezszelestnie suną rzeką Berlińczycy na swych
kolorowych rowerach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz