poniedziałek, 12 września 2016

Zadecydował moment...

Miało być o Warszawie, miało o przeprowadzce, o próbie opowiadania o mieście równie chaotycznym co fotogenicznym. Miało być. Niestety. W sobotę dowiedziałem się o śmierci Krzysztofa Millera...
W zalewie informacji i wspomnień najbardziej uderzyły mnie dwa zdania. Pierwsze wypowiedziane przez Wojciecha Jagielskiego:
"Nie byliśmy przyjaciółmi. I nie wierzę tym, którzy się przyjaciółmi Krzysztofa nazywają. Gdyby ich miał, nie rozmawialibyśmy dziś o nim w czasie przeszłym."
Drugie zdanie, to refleksja samego Krzysztofa dotycząca jego pracy, dla mnie fotografującego od lat, jeszcze bardziej bolesna:
"To, że fotografowałem żołnierzy rosyjskich opijających zwycięstwo nad Czeczenią, niczego nie zmieniło, żołnierze pojechali walczyć dalej. Zdjęcia umierających z głodu uchodźców Hutu też o niczym nie zdecydowały. Najbardziej decydujące momenty mojej fotografii były wtedy, gdy robiłem zdjęcia dla "Gazety Stołecznej". Fotofelieton z dzikiego wysypiska śmieci przy stadionie Politechniki sprawił, że śmieci uprzątnięto. W przypadku wojny, uchodźców, ludzkiej tragedii moja fotografia nie decydowała o niczym".
Czytałem ostatnio, że w Polsce lawinowo rośnie liczba osób odbierających sobie życie. Dotyczy to przede wszystkim mężczyzn 45+. Niestety, nad Wisłą to wciąż tabu. Niechlubną rolę w tej "społecznej zmowie milczenia" odgrywa nasza katolicka tradycja. 
Zamiast więc modlić się za "potrzebujących", wyciągnijmy lepiej do nich ręce.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jest kilka wątków w Twojej wypowiedzi. I chociaż nie lubię rozmawiać w przestrzeni publicznej, to tym razem za bardzo uwiera mnie temat, żeby nie zabrać głosu.
Mnie też poruszyła śmierć Krzysztofa Millera. Czytałam o nim, znam jego fotografie i wiem, jaką cenę płacił za swoją pracę fotoreportera wojennego.
Pierwszy cytat, który przywołałeś dotyczy przyjaźni i samotności. Myślę, że są sytuacje, w których drugi człowiek nie może nam pomóc. Z różnych powodów, np. dlatego, że nie umiemy opowiedzieć o ciężarze, który nosimy w sobie. Albo rozmowa nie pomaga. Albo dlatego, że nie potrafimy pomóc...
Drugi cytat jest bardziej o fotografii. Czy fotografia ma zmieniać świat? Na pewno może się tak zdarzyć, ale to nie jest przecież jej celem i chyba trudno tego od niej wymagać. Susan Sontag w eseju otwierającym jej książkę "O fotografii" pisze: "Zdjęcia nie są w stanie stworzyć postawy moralnej, lecz mogą wzmacniać postawy już istniejące oraz pomagać rozwijać te, które dopiero się kształtują." ("W Platońskiej jaskini"). Ja się z tym zgadzam.
Na koniec o samobójstwach, katolickiej tradycji i apel o pomoc potrzebującym. A więc zakładasz, że modlitwa wyklucza działanie. Że może być jedno albo drugie. Że modlitwa zastępuje realną pomoc. Otóż tak właśnie nie jest, możemy o tym kiedyś porozmawiać. Ale rozumiem, że wiedzę o modlitwie i katolicyzmie czerpiesz z mediów, a nie z poszukiwań czy indywidualnego doświadczenia. To chyba jest teraz na topie. Może warto sprawdzić zanim się napisze.

Pozdrawiam,
BeM.

PAWEL KOSICKI pisze...

Beato, nie zarzucaj mi proszę, że jakąkolwiek wiedzę czerpię z mediów. Nie wiem też co jest na topie. Niemniej wyżej cenię sobie "podanie ręki" niżeli liczenie na cud, który i tak nie nadejdzie. Mam takie prawo, podobnie jak każdy z nas ma prawo dysponować własnym życiem. Zdecydowanie bardziej wierzę w moc przyjaźni niż w modlitwę do kogokolwiek, choć mnie akurat przyjaciele zawiedli...

Anonimowy pisze...

Pawle, nic Ci nie zarzucam, ale przyznaję, że to o czerpaniu wiedzy z mediów było złośliwe - przepraszam. Oczywiście, że masz prawo dysponować własnym życiem i wierzyć w co uważasz, przecież o tym nie pisałam. Chodziło mi o niezrozumienie istoty modlitwy. Napisałeś apel skierowany m.in. do mnie, osoby modlącej się, deprecjonujący to, co uważam za ważne (napisałeś, żeby zamiast modlić się, wyciągnąć rękę). Stąd moja reakcja. Bo przecież modlitwa i działanie nie stoją w sprzeczności, jest dokładnie odwrotnie. Ale pewnie mamy różne doświadczenia w tej materii...
Wszystkiego dobrego Tobie,
BeM.

Anonimowy pisze...

Pan Paweł od dawna jest antykatolicki i lewacki. Tak ma i takie jego prawo. Pewnie myśli, że jako nowoczesny europejczyk powinien taki być. Niestety te złe emocje powodują , że robi coraz słabsze zdjęcia :(

PAWEL KOSICKI pisze...

No i stało się. Nazwano mnie lewakiem. Teraz tylko czekać, aż ktoś rzuci kamieniem. W dzisiejszej Polsce, w okolicznościach, w których się znajdujemy "lewak" to komplement. Drogi Panie/Pani zawsze byłem raczej humanistą, nigdy antykatolickiem, ale od Kościoła przepełnionego hipokryzją odwracam się plecami. A tak przy okazji, proszę się przedstawić z imienia i nazwiska, odwagi, inaczej przyjdzie mi nazwać Pana/Panią tchórzem, a to zdecydowanie niżej w hierarchii niż lewak.