W Berlinie, podobnie jak u nas, ścierają się ze sobą odmienne światy. Różnica jednak jest zasadnicza. W Polsce każdy z nich dąży do hegemonii i unicestwienia „obcego”. W Niemczech wszyscy koegzystują pokojowo, wzbogacając się przy tym wzajemnie. I choć to czasem niełatwe, znacznie „zdrowiej” mieć wybór, niż zajadać się jedynie schabowym z kapustą.
Polski paradoks polega na tym, że obecne władze owszem, próbują naśladować naszych sąsiadów. Wzorują się jednak na latach trzydziestych minionego stulecia, a to z pewnością nie zaprowadzi nas do raju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz