środa, 11 listopada 2015

Armagedon ...

W zeszłym tygodniu, "przewróciła" się moja stacja graficzna, mój serwer, moja cała, cyfrowa, fotograficzna przeszłość.
Okazało się, że 12 lat fotografowania aparatami cyfrowymi zamknąć można w małej, wielkości zaledwie dwóch paczek papierosów, metalowej puszce z napisem Seagate Barracuda 2 TB. Od razu wyjaśniam, że wszystko ocalało, zabezpieczam się jak tylko mogę, niemniej kruchość współczesnej Fotografii, łatwość z jaką można utracić kilkanaście lat pracy szalenie mnie przeraziła. Dziesiątki tysięcy obrazów, setki podróży, spotkań z ludźmi, portrety, nieskończenie wiele przygód, wszystko to może zniknąć w jednej chwili i to na zawsze!
Pozostał na szczęście jeszcze mój czerwony karton z setką papierowych odbitek, pozostały wypełnione po brzegi szuflady i inne niewielkie pudełka pełne archiwalnych wydruków.  Niestety to tylko ułamek mojego świata, który by ocalał w przypadku cyfrowego Armagedonu.
Na tym tle stojące w rzędzie segregatory, wypełnione negatywami prezentują się dostojnie, jest w nich spokój i pewność siebie. Ale nie, nie myślcie, że powrócę do negatywu. Ten świat jest już poza mną. Dziś nieczęsto widuję w obcych lodówkach leżące, równo poukładane pudełka ilforda zamiast podhalańskiej. To piękny widok, świat idealny, świat za którym zawsze będę tęsknił ...

Porządkując i sprawdzając czy "wszystko mam i czy się zgadza" natknąłem się na takie oto "słodziaki", które niegdyś popełniałem ;)

Islandia 2004, ważna wyprawa, ważny moment.


ps. A może by tak chociaż instax ...?


pozdrawiam

Brak komentarzy: