czwartek, 1 czerwca 2017

El Paso

Choć w granicach Stanów Zjednoczonych, El Paso jest miastem meksykańskim. Mówiono nam, że 90% mieszkańców to Meksykanie. Rzeczywiście, na ulicach niewielu „białych”. Kiedy zamawiamy obiad w meksykańskim barze, kelnerka nie znając angielskiego prosi o pomoc szefa. Meksykanie z leżącego po drugiej stronie Rio Grande miasta Ciudad Juarez, mogą korzystać  z regulowanego ruchu przygranicznego i swobodnie przekraczać granicę. Obowiązuje ich jednak terytorialne ograniczenie - 25 mil w głąb Stanów. Stąd zapewne liczne punkty kontrolne niedaleko granicy, które sami napotkaliśmy, gdzie sprawdzano nam paszporty, otwierano bagażnik, a psy poszukiwały kokainy, której nie mieliśmy.

Południe, to czas kiedy zaczyna robić się gorąco. Zamawiam podwójne espresso i siadam przy oknie, by fotografować z góry opustoszałe o tej porze ulice El Paso. Niewielka kawiarnia mieszcząca się w kontenerze przypomina poznański Kontener Art nad Wartą.  Obok jeszcze dwójka gości. Ona, samotna, piękna amerykanka czyta „Killers of the Flower Moon”, on, w białej koszuli, z całą pewnością pracownik pobliskiego downtown, przeszukuje fejsa. Nie chcąc przeszkadzać dziewczynie, mimo że jej uroda przyciąga jak magnes, pytam eleganta o atrakcje miasta. Hmm, hmm, nie może wykrztusić z siebie wiele, choć mówi, że to jego miejsce na ziemi, zapytany czy aby na pewno pochodzi stąd. Mimo wszystko dziękujemy i wracamy z Piotrem do rozmowym o meksykańskiej kuchni i lokalnych krągłościach. Mija chwila, a nasza nieznajoma zrywa się nagle znad książki, podchodzi do nas i kładzie na stole serwetkę na której, zapisała miejsca, które jej zdaniem powinnyśmy zobaczyć w El Paso. Potem równie energicznie siada i natychmiast zagłębia się w lekturze. Tym razem nie poddajemy się. Rozmawiamy długą chwilę. Jej uśmiech czaruje... 
Pół godziny póżniej, zgodnie z nową rozpiską pijemy zimnego budweisera w kultowym Tap Bar :)




1 komentarz:

DF pisze...

Foty rewelacja!
A teksty świetnie się czyta. Pozdrowienia. Dla Was obu.