poniedziałek, 27 listopada 2017

7 x BERLIN

7 x BERLIN,  WARSZTATY Z REPORTAŻU

Siedmiu Fotografów, 7 punktów widzenia, 7 reportaży

Tym razem tematem naszego warsztatowego spotkania będzie reportaż. Pięć warsztatowych dni wypełni budowanie fotograficznych opowieści. Siedmiu fotografów pracować będzie nad siedmioma różnymi historiami. Każdego dnia, będziemy je wspólnie edytować, wymieniając doświadczenia i dzieląc się pomysłami. Mianownikiem naszych prac pozostanie miasto Berlin.

Warsztaty przeznaczone są dla zaawansowanych i świadomych fotografujących, chcących poszerzać swe fotograficzne horyzonty. Przyjrzymy się najlepszym materiałom nagrodzonym na World Press Photo, Oskar Barnack i PoTY.
Nie będziemy zajmować się ulicznymi anegdotami, krajobrazem i poetyckimi mirażami.
Nie planujemy zwiedzania muzeów i nauki obsługi aparatów.
Fotografię traktujemy serio, w Berlinie będziemy reporterami, a naszym językiem będzie obraz.

Stałym punktem naszych berlińskich warsztatów pozostaną; galeria CO, masala na Kreuzbergu i wspólne śniadania, przy których rodzą się najlepsze żarty. 

Dla stałych bywalców OpenYourEyes przewidziane są niemałe zniżki.
Zapraszam wiosną do Berlina.

Szczegółowe informacje na www.OpenYourEyes.pl

niedziela, 12 listopada 2017

Nocny pociąg do Lizbony...


Znacie ten film, jeśli nie, warto. Historia miłosna z polityką w tle, a może dramat bardziej, za to jaki! 
Dojeżdżam na dworzec osiemnastką. Pozostało 15 minut. Za dużo by nie zjeść „kolacji”, za mało by sprawiła radość. Opieram się tylko chwilę, whoopera proszę, tak samą kanapkę… tłumaczę, czując się niezrozumiany. Dopiero po chwili dociera do mnie, nieco odmienny akcent zdradzający pochodzenie Wołodii. Cztery kasy, czterech sprzedawców, każdego zdradza akcent i imię na plakietce. To już się dzieje, globalizacja postępuje czy chcemy tego czy nie. Wieża Babel staje się faktem i nie pomogą tu żadne zaklęcia prawicowych „patriotów”.

Jak się piszę „rzucać”, pyta koleżankę młoda dziewczyna sprzedająca belgijskie czekoladki w przydworcowej galerii? Przez „rz” rzucam się z pomocą, samemu nieco zawstydzony. Zarumieniła się. Niech się Pani nie przejmuje, ja strzelam czasem takie „byki”, że ho ho… 

Deserowej proszę za 2,50, rewanżuję się wyciągając drobne z przedniej kieszeni jeansów. Zobowiązana ortograficzną pomocą, daje mi niemal pół czekolady. Uśmiecham się jak mogę najszerzej. Miłego wieczoru. 5 minut do odjazdu. Znów biegnę.

Przede mną ośmiogodzinna podróż. Mógłbym w tym czasie dolecieć do Indii, albo choć do Dubaju by złapać odrobinę słońca. Niestety. Dziś jadę nocnym pociągiem relacji Kraków - Świnoujście. Jadę sypialnym. To mój pierwszy raz. Świeża pościel, prysznic, szafa, prąd, słowem luksus nieprzymierzając jak w liniach Emirates. 

Jedę już od godziny. Hałas. Ktoś puka, słyszę jakieś głosy dobiegające z sąsiedniego przedziału. Natychmiast przychodzi mi na myśl „Morderstwo w Orient Expressie” Agathy Christie, którą wielbię od lat za Herkulesa Poirot. Zbiegiem okoliczności do kin wchodzi właśnie nowa odsłona tego kryminalnego klasyka… Życie bywa jak film, przekonałem się o tym nie raz. Czasem bywa dziwniejsze od zmyślenia, pisał Edgar Alan Poe. Na wszelki wypadek przekluczam* drzwi.

* słowo „przekluczam” nieznane jest w Warszawie. Oznacza, ni mniej ni więcej, zamykam drzwi na klucz ;)

do zobaczenia

sobota, 11 listopada 2017

Yellow

Kraków, hotel, w kawiarnii nie mają rogali. Cierpię. W barze, lekko już chwiejący się Irlandczyk, zamawia kolejną szklankę Jamesona. Barmanka nieczuła na jego zaloty, zachowuje zimną krew. Przez chwilę myślę by pojechać do centrum, ale tam patriotyczne zbiegowisko i jeszcze przyjechał prezes… nie dam rady. Nie lubię tłumów, zmęczony potrzebuję ciszy. 
Nowy Jork. Wracam do hotelu i moich nowojorskich fotografii. Chciałbym zdążyć przed nowym rokiem z moją opowieścią. Możliwość poskładania materiału cieszy mnie jak dziecko. Przeglądam dokładnie każdy dzień, każdy rok, by oddzielić ziarno od plew. Yellow. Choć nie lubię samochodów, teczka yellow jest niczym pannacotta polana espresso. Słabościom trzeba schlebiać, a nie się ich wstydzić. Jest w tych żółtych taksówkach czar, jest mimo iż powiedziano o nich wszystko. Ten szrot znalazłem na Brooklynie, niedaleko Coney Island. Właściciel mówiący płynnie po rosyjsku kiwnął głową i pozwolił mi pomyszkować. Spasiba rzekłem na odchodne, przypominając sobie czterech pancernych i AK47, które ojciec wystrugał mi z drewna. 21.25, pomimo zmęczenia szybko nie zasnę. Na pulpicie teczka filmy (w świcie pc zwana katalogiem). Od czasu do czasu wrzucam do niej klasyki kina i bon moty różne. Easy Rider, Paris Texas, My Blueberry Nights… Wybieram ten trzeci, na więcej dziś mnie nie stać. Obraz wypełnia cały pokój, na szczęście mam przy sobie rzutnik.


wtorek, 7 listopada 2017

Oczy zachodzą

Kiedy oczy zachodzą smugą cienia z pomocą przychodzą Najlepsi. 
I choć Toruń to nie Tokyo, Przyjaźń pozostaje cenniejsza niż złoto.
Panowie, dziękuję!


fot. Paweł Małkowski