Wenecja, kościół jezuitów.
Mieszkam tuż obok. Wieczorem koncert. Chłopięcy chór z Australii, pokonawszy tysiące kilometrów, zaśpiewa dziś w jego ogromnych wnętrzach.
Poznań, rok 1986, kino Muza. Film „Misja”. W sercu amazońskiej dżungli, jezuici prowadzą misję, „nawracając” Indian Guarani. Murem stoję po stronie Indian. Łzy wzruszenia. Filmowe arcydzieło dopełnia przejmująca muzyka Ennio Morricone.
Zimno. Stoję z przodu. Wszystkie ławki zajęte. Kilkudziesięciu chłopców, ubranych w szare garnitury przystępuje z nogi na nogę. W końcu dyrygent podnosi ręce. Z ciszy wyłania się obezwładniający śpiew, muzyka którą już kiedyś słyszałem, muzyka Ennio Morricone z filmu Misja. Tu w kościele jezuitów, pięknym i bogato zdobionym, brzmi jak prośba o przebaczenie…
Wzruszeni wenecjanie, w ciszy opuszczają kościół. Chórzyści mogą odetchnąć. Jest w nich coś z Indian Guarani. Nie bacząc na zasady, biegają po konfesjonałach, żartując i śmiejąc się donośnie. Są wolni. Mimo, że jest bardzo ciemno, podkręcam czułość i robię kilka fotografii. Chwila niezwykła...
Świąteczna pocztówka z Wenecji.
Wenecja w tych dniach jest zdobna. Ni mniej, ni więcej niż inne miasta, które w tym czasie dane było mi oglądać. To co wyróżnia ją w te dni, to niezliczona ilość darmowych koncertów; w kościołach, pałacach, w klubach, na placach i w operach. Muzykę słychać tu z każdego zakamarka.
do następnego poniedziałku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz